Baraki - wioska Innych

- Odkąd zginął Ethan, jest zdana sama na siebie. - położył prawą dłoń na stole. - Na razie jest za wcześnie, by mówić o jakichkolwiek... postępach.
W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że Lynette stoi tuż obok biurka, na którym położył swoje zdjęcia rentgenowskie. Powoli podniósł się z krzesła i podszedł do nich, wkładając je do szuflady.

- Może trzeba spróbować dać im do tego powód. Może chociaż kilka osób przyczyniłoby się do pozytywnej decyzji 'sądu'

- Wszystko zależy od powrotu Richarda. Uwolniłam go, bo rozbitkowie pewnie by go zabili pod koniec, a on uciekł , by znów dać się złapać.

- Trzeba liczyć, że uda mu się uciec i szybko wrócić. Widziałaś ile ich przy nim było? - zapytała

Popatrzyła zdziwiona na Bena.
- Ważne dokumenty? - zapytała udając brak zainteresowania.

- Nic ważnego. - odpowiedział, wciąż trzymając w ręku gałkę od szuflady. - Stara dokumentacja od Juliet.

- Około 4 osób, plus dwie przy wodospadzie i jeszcze dwie które nas goniły. Jeden został postrzelony i pewnie wrócił na plażę.

- Nie wiedziałam, ze też się na tym znasz. Jesteś z wykształcenia lekarzem? - zapytała

- Raporty są napisane wystarczająco prostym językiem. - odszedł od biurka i nalał sobie do szklanki wody mineralnej.

- Może...jeśli...no wiesz, jeśli on nie wróci to trzeba będzie się tym zainteresować. Przecież nie zostawimy go tam.

- To już od nas niezależy, nie możemy same podejmować decyzji. Myślisz, dlaczego grozi mi wygnanie? Ponieważ wzięłam sprawy w swoje ręce.

- Wiem, że nie możemy zorbić tego same. Tak jakoś powiedziałam.

- Narazie mogę tylko czekać, a tak pozatym to trochę nudno tutaj.

- Rzeczywiście ostatnio nic się nie dzieje. Wszyscy się jakby pocholali.

-No,od kiedy rozbitkowie pojawili się na wyspie jakoś wszyscy dziwnie się zachwują.