Stacja Płomień

- Nie wiem. Jest jeszcze jedna rzecz o której musisz wiedzieć.

Na taka okazje czekał.Otworzył lekko drzwi.Zaczął sie skradać w stronę obu nic niespodziewających sie dziewczyn siedzących na sofie.Gdy był blisko nich podstawił nóż do gardła Megan-

-A teraz siedź cicho jeden odgłos,a będziesz charczeć krwią.ATy też sieź cicho,bo innaczej pożegnasz się z koleżanką od serca-poczym dodał szeptem do Megan-Odepnij teraz prawą ręką,broń lufą do dołu połóż ją na stoliku.Bez hałasu-dodał przybliżając nóż bardziej do gardła

- Błagam zostaw ją, weź mnie. - Anna szepnęła.

Mimo iż czuła paraliżujący strach, zaśmiała się sztucznie.
-Zabijesz mnie? I co Ci to da? Wtedy Oni zabiją Ciebie.

Wzięła z reki Bena zdjęcie i osłupiała, gdy zobaczyła kogo przedstawia.
Leo. Mój mały, kochany Leo.
Pogłaskała papierową twarzyczkę dziecka.
- Kiedy było zrobione? - spytała tylko

-Megan, zamknij się, chciaż raz. Zostaw ją Will, nie masz z nią szans, weź mnie. Prosze.

-Nie jeśli będę na tyle szybki by zabrać ci broń.Wtedy zabiję twoją koleżanke.No wpadnie tutaj ktoś jeszcze to też zabije.Może i nie ucieknę,ale przynajmniej przerzedzę wasze seregi,i chyba dość mocno-powiedział,poczym dodał do blond włosej dziewczyny.-Cóż wiedziałem że jesteś inna,różnisz się od nich i to bardzo jednak to ona ma broń,a nie ty.Tego wieczoru nikt nie musi ginąć-powiedział

- Tydzień temu. Śmiało, zatrzymaj je. - Uśmiechnął się do niej. - Gwarantuję, że Leo ma przed sobą wspaniałe dzieciństwo. Nic mu nie będzie.

Nie bała się konsekfencji, tego co postanowiła zrobić.
-Ben ! - Wrzasnęła najgłośniej jak tylko mogła.

- Dziekuję - powiedziała i schowała zdjęcie.
Wtem usłyszała krzyk i podniosła głowę.
Will...

W tym czasie wiele nie myślać Anna odwróciła się gwałtownie w kierunku Willa. Ze złością kopnęła go w głowę.
- To za jej wargę!

Wydarzenia potoczyły sie szybko.Sprawnym ruchem popchnął dziewczynę przed siebie tak by upadła..Później rzucił sie ku broni.Wyszarpnął ja za jej spodni.Wymierzył w drugą dziewczynę.Kopnięcie nim zatoczyło ,mieszało mu się w głowie,jednak nadal mierzył do drugiej dziewczyny.

- Muszę cię na chwilę opuścić, Lynette.
Zerwał się z leżanki i wyjął zza paska pistolet.
Wybiegł z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
- Will. Szczerze odradzam. - wycelował w niego. - Obiecałem twojej przyjaciółce że nic ci się nie stanie i chciałbym dotrzymać słowa!

Pobiegła do drzwi i szarpnęła za klamkę. Nic z tego, były zamknięte. Przyłożyła głowę do zimnego drewna i zaczęła wyławiać ciche dźwięki dobiegające z pokoju obok.
Co tam sie dzieje?

-Niestety jesteśmy w sytuacji patowej Ben,ty mierzysz do mnie,a ja doniej.I kto z tego cało wyjdzie.Ja czy ona.Kto dla ciebie wiecej sie liczy.Mam jednak dla ciebie propozycje,wysłuchasz jej-spytał