Dżungla (przednia część)

Szybko znalazła zioła, które były jej potrzebne. Miała już wracać, gdy zobaczyła na ziemi jakieś dziwne ślady. Jakby coś lub kogoś wleczono.
Co sie dzieje?
Zawahał się ale w końcu poszła po śladach. Kończyły sie jednak one zupełnie niespodziewanie. Sun wzruszyła ramionami.
Pewnie jakieś zwierzęta -pomyślała i wróciła na plaże
[plaża][/i]

Dzień 7

Zaczał przeszukiwać teren o którym mówił Charlie.Rzeczywiście tutaj wleczono człowieka.Sa slady,troche zatarte ale jednak.Cóż nie pozostaje mi nic innego jak za nimi isc-pomyślał i ruszył przed siebie

Szybko dołączyła do Williama. Zobaczyła ślady.
- Pamiętasz, jak mówiłeś, ze Inni zabrali Danielle córkę? Clarie też jest w ciąży. Ciekawe czy to właśnie dlatego ją zabrali. Tylko po co im jej dziecko? I do czego im była potrzebna córka Danielle?

-Nie wiem,jednak teraz najważniejsze jest to by odnaleść Claire i przynieść ja cała i zdrową do obozu.A z tym całym Ethanem to się jeszcze policze-powiedział

- Ale tam nikogo nie zabijajmy. Bo się wszystko zaogni...a chyba nie chcemy tu wojny prowadzić? Nie znamy ich sił ani nic...nie wiemy czy tamta kobieta była ...no prawdomówną.

Rzekł i przedzierał się dalej obok nich.

-Art niestety nie mogę ci niczego obiecać.Mogę jedynie powiedzieć że za wszelką cenę bede próbował wyciagnać was i claire z tej wyspy

- Czas pokaże co będziemy musieli zrobić. Może najlepiej nie rzucać im się w oczy od razu. Musimy ocenić sytuacje, więc do ich obozu powinniśmy zakraść się po cichu.
Powiedziała idąc na końcu i bacznie rozglądając się wokół w poszukiwaniu jakichś śladów które mogłyby zaprowadzić ich dalej.
- O ile do nich dojdziemy.

Słyszac szelest rozbitkowie popatrzyli do tyłu a tam z krzków i zarośli wyłoniła się postac Locka.- Chyba nie myslicie, że zostawilbym Was samych. Wszystko przekazałem jakiejś kobiecie. Była chyba chinką. - oznajmił John

Dołączył do reszty.
Usłyszał co mówi Locke:
- Ta Chinka ma na imię Sun- wziął oddech i powiedział.
- Daleko nie mogli jej zabrać. Uważam bowiem że porywaczy było więcej.

-Will te ślad. Za chwilę się skończą. Trafiłem na korzenie. I już ich nie było.

Szli dalej. Nagle Charlie znowu natrafił na te korzenie.
-To tu. Ale chodźcie dalej może po nich są ślady.
Rzeczywiście gdy przeszli korzenie ślady dalej się ciągły.
...

- Idziemy po korzeniach? Dlaczego? Każde drzewo przecież je...wytwarza powiedzmy?
Więc dlaczego akurat za tymi?

Zdziwił się ale nie protestował i szedł.

- Idziemy studenciku- powiedział do nieznanego mu chłopkaka- po korzeniach, ponieważ Ethan, albo przenosił Claire nad korzeniami, co by wymagało od niego albo nadludzkiej siły, w końcu ona jest w ciąży,albo miał wspólników.

- I tak nie wiem co się czepiliście tych korzeni.

Zaśmiał się i spojrzał na rozmówcę :

- Aaa i jestem Art a nie studencik...panie.

- Wybacz Art. Nie znałem twojego imienia. Aha Paulie jestem.

Nie mieli pojęcia dokąd prowadziły ślady. Po kilku chwilach znikły zupełnie. Stracili nadzieję; nie odnajdą Claire. Wszyscy myśleli już pesymistycznie, oprócz Charliego, który ciągle szukał jakiegoś znaku, jednak nie udawało mu się to. Był zdenerwowany coraz bardziej.

Charlie - 75XP
Will - 50XP
Art - 50XP
John Locke - 50XP
Atena - 50XP
Lynette - 50XP