Dżungla (przednia część)

-DZIEKI!-krzyknął za dziewczyną ale już nie usłyszała.
Oby się pospieszyła

Biegła przed siebie, rozglądając się za miejscem, gdzie został blondyn.
-To tam. - Wskazała na znajome drzewo z owocami.
Zatrzymała się przy leżącym chłopaku.
-Jak się czujesz?

Zatrzymał się przy Charliem:
-Gdzie cię boli? Możesz iść?-Dopytywał.

Kilku rozbitków do niego podbiegło.
-Nie mogę ruszać nogami. Nie czuję ich. Wcześniej, po tej pułapce w dżungli też nie mogłem nimi ruszać.

Wyszedł nagle zza krzaków.
-A co Ci się stało? Spadłeś z tego drzewa-powiedział wskazując na drzewo mango-I nie możesz ruszać? Weście go. Zaniesiemy go do obozu.
Nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy nie pomagał ludziom.
To wyspa! To ona mi to robi!

- Nie tak szybko dziadku, musimy zrobić coś na kształt noszy.- powiedział.

Obserwował całą sytuację zza krzaków. W końcu wyszedł z ukrycia. - Pomóc w czymś?

-Auuu-krzyczał a klatka piersiowa bolała go tak mocno jakby miało go rozsadzić-Pomóżcie mi!
Zaczął zwiać się z bólu.

Uklęknęła obok niego i położyła dłoń na jego torsie.
-Ruszcie się! Nie widzicie, że go boli? - Krzyknęła w stronę mężczyzn.

- Musimy zrobić z czegoś nosze! Masz jakiś sznurek?- spytał Barbary.
Zaczął szukać 2 solidnych gałęzi i liści by zrobić nosze.

-Mam jedynie sznurówki z butów. Przydadzą się? - Spytała z lekką ironią wskazując na stare trampki.

-Zaskoczę cię ale nie. Biegnij na plażę i przynieś jakąś mocną linę.- i po chwili dodał- i to szybko.
Ułożył budulec do noszy i czekał.

-Niech on pobiegnie. - Skinęła głowę w stronę czarnoskórego mężczyznę, który wyszedł zza krzaków. -Ja dotrzymam towarzystwa... Jak właściwie masz na imię? - Zwróciła się do blondyna.

-Lechero biegnij po sznur, linę żebyśmy mogli zrobić nosze. - Niecierpliwił się, mieli coraz mniej czasu.

- Ok zaraz wracam.
Pobiegł w stronę plaży.

[plaży]