Plaża (przednia część samolotu)

-A jednak. W moim życiu zabrakło miejsca na żarty.

-Nie może być. Przecież z tobą się tak fajnie rozmawia jakbyś była szczęśliwa całe życie.
Uśmiechnął się do Claire...

-A może to ta wyspa. To tutaj poczuła, że jestem szczęśliwa i ty tu jesteś.-powiedziała.
-Tak miało być.-powiedziała po cichu, żeby Charlie nie usłyszał.

Zobaczył z oddali akcję z Richardem i Peterem. Richard nie mógł zginąć bo wojna jeszcze by była jakaś. Wszedł szybko do namiotu po swój nóż i pobiegł w stronę Petera i Richarda . Nóż uprzednio chowając w kieszeni.

-No... u mnie też tak... z jednej strony dobrze że tu jestem, bo uwolniłem się z tamtych problemów a z drugiej to źle, bo... a sama wiesz-powiedział uśmiechając się do dziewczyny...

Drzemka bardzo się Michaelowi przydała.
Krótka, ale zawsze jest. -pomyślał i poszedł się przejść.
Plaża była prawie pusta.
Dostrzegł rozmawiających Charliego i Claire.
Nie będę im przeszkadzał.
Zobaczył również biegnącego Artemisa.
-Art gdzie pędzisz?-zawołał i ruszył za nim.

[Drzewo Richarda]

-No dobra... to ja już nie będę przeszkadzał , bo tylko zawadzam.
Uśmiechając się do dziewczyny odszedł w głąb dżungli.
[DZUNGLA]

Patrzyła jak chłopak znika w dżungli. Miała nadzieję, że nic mu nie jest. Usiadła na piasku. Przypomniała jej się ostatnia rozmowa z jasnowidzem. Nie powinna lecieć tym samolotem. A może ci dobrzy ludzie to Inni?

Z samego ranka wybrała się na spacer wzdłuż plaży. Zdjęła buty i pozwalała, żeby łagodne fale obmywały jej stopy. Przystanęła i popatrzyła na morze. Było dzisiaj niezwykle spokojne.

Pewnie nie ma dziś za dobrych warunków do pływania. Ciekawe jak daleko już są. Czy starczy im jedzenia? Kiedy znajdą ratunek. Mam nadzieję, że wszystko sie uda. Musi się udać.

Wyszedł z namiotu. Od zawsze tak miał że po ciężkim wysiłku mógł spać kilka dni. Raz nawet tak spał że FBI założyło mu w domu podsłuch. Na szczęście Pietro to zauważył.
Podszedł do Charliego.
-Cześć Charlie, jak się czujesz, dalej cie boli noga po tym upadku?- spytał

Wychodząc z dżungli zauważył Pauliego.
-Cześć! Nie. Już przestała. Teraz spróbuję nie skakać po drzewach-powiedział-a co u Ciebie?

-Dobrze, niedawno wróciłem z wyprawy. Szukałem Barbary, ale jej nie znalazłem. Nie wiesz może gdzie jest Will, Sayid lub Lechero?- spytał.
Jak oni są gdzieś dalej niż na plaży to pójdę z nim

-EE to ty nic nie wiesz?
-No więc: Will, Atena, Ryan i Lynn zbudowali tratwę i popłynęli po pomoc. Niedługo się stąd wyrwiemy-mówiąc to poklepał Pauliego po ramieniu-A Sayid i Lechero poszli na jakąś wyprawę ale nie wiem po co. A po co ci oni jeśli można wiedzieć?

-Odpłynęli tratwą?! Gdyby tu był bar postawiłbym ci drinka, chłopie. Sayid i Lechero są mi potrzebni - urwał bo dopiero zauważył drzewo pod którym stał Art i rozmawiał z kimś do niego przywiązanym- a ten to kto? Ten pod drzewem?- spytał Charliego.

Peter wrócił na plażę. Nie był w dobrym humorze, więc kierował się do swojego namiotu.