Plaża (przednia część samolotu)

Usłyszał Hugo i podszedł do niego. Usiadł niedaleko ogniska.
- O co chodzi? Tez chciałem z toba porozmawiać.

I dowiedzieć się kto powiedział Will'owi o bunkrze... - dodał w myślach

- Nie jesteśmy pierwsi na tej wyspie! Przy jaskini znalazłem 2 szkielety. Jeden w ręku miał to. - wskazał na woreczek. - Poza tym słyszałem, że robisz jakąś wycieczkę po wyspie, chętnie się przyłączę, jeśli można?

- To dobrze. Sayid miał zebrać ludzi, ale gdzies zniknął... - w tym czasie przeglądał kamyki. - To znalezisko daje mi nadzieję, że na wyspie coś znajdziemy. - rozejrzał się, aby upewnić się, że nikt nie patrz. - A teraz z łaski swojej powiedz mi... skąd Will wie o bunkrze?

- Jack, Jack wszystko wygadał... wróciłem z nim na plażę po obejrzeniu włazu... pierwsze co zrobił to wygadał wszystko co zobaczył. - zaczynał się denerwować. - Sorry Peter, myślałem, że można mu zaufać.

-Wyszedł z dzungli,zmeczenie znowu brało nad nim górę,jednak tym razem niemogł pozwolić by wzieło nad nim górę.-Nareście ...doszliśmy-powiedział do Ateny.-Chodź tam siedzi Hugo,spytamy się go czy ma jakieś koce na zbyciu ale kurcze tam siedzi też Peter,mam nadzieje że żadna kłótnia nie wybuchnie.-i podszedł do Hugo

- Cóż... stało się. Mam nadzieję, że Will zachował to dla siebie. Zresztą i tak tego nie otworzy. Tak więc pozostała kwestia wyprawy. Mamy zamiar znaleść kogoś lub coś czym otworzylibyśmy bunkier. Sayid miał zebrać ludzi, bo mi nie wszyscy ufają. Miałem nadzieję, że wyruszymy jeszcze dzisiaj, ale Sayid gdzieś przepadł.

-Witaj Hugo i ty Peter-powiedziął jakby nigdy nic.-Co do zachowania tego sam dla siebie to odpada,unas prawie wszyscy już to wiedzą,ale nie z mojej winy.Robicie wyprawe po dzungli?-spytał sie Pete

- Czego chcesz? - zignorował pytanie Will'a, Peter nie był zdenerwowany dlatego, że Will przyszedł na plażę, lecz dlatego, że przerwał rozmowę z Hugo

- Nie, nic nie robimy! - szybko odpowiedział - Wszyscy wiedzą? Super. - zdenerwował się.

- Po co wróciłeś na plażę? - spytał podejrzanie.

-Potrzebujemy paru rzeczy,no wiesz dla dziecka.Jakieś ubrania,parę kocy,siekiere do drewna.-zaczął wyliczać.
-Jeśli organizujecię jakąś wyprawę to się chętnie przyłaczymy,wiecie Lechero też organizuje wyprawę,i to też jest jeden z powodów dla którego przyszedłem.-powiedział do obu meszczyzn
-hugo powiedziałes mu już o tym czymś z dzungli-spytał sie huga

- Peter już od dawna o tym wie. Bierz co chcesz, masz tam kilka koców. - wskazał na swój namiot. - Raczej nie skorzystamy z waszej propozycji. A teraz żegnaj, mam kilka ważnych spraw.

Odwrócił się do Peter'a.

- Widocznie nie jestes na nią zaproszony. - gniewnie powiedział Peter. - Bierz co masz brać i odejdź.

-Najwidoczniej oboje z was zapomnieli o tym,że jedziemy na tym samym wózku.Nam również mocno zależy na tym żeby wyrwać się z tej wyspy.Taka wyprawa mogła by nam pomoc przełamać lody,ale coż niech będzie.Acha ten mały stracił prawdopodobnie ciotkę,więc trzeba by się rozejrzeć za jego opiekunami.Chodź Atena,nic tu po nas-poczym ruszył w kierunku namiotu Huga

- Jeśli jedziesz na tym samym wózku co ja to ja z niego wysiadam! - krzyknął za Will'em podirytowany

- Będą iść za nami... Najlepiej wyruszmy jeszcze dzisiaj. - zwrócił się do Hugo

- Racja, ktoś się jeszcze zgłosił oprócz mnie? - spytał, uspakajając się. - Zaraz pójdę się spakować.