Wyprawa do "Czarnej Skały"

-Na razie to nieważne, spędzimy tu noc. No chyba że wolisz chodzić w nocy po dżungli zamiast odpoczywać na polanie.-powiedział do Willa.

-Cóż może i masz racje.Chyba się na chwilkę położe-poczym z torby wyciągnął pare owoców,2 małe butelki wody oraz 2 koce.Podszedł z tym wszystkim do Anny i spytał.

-Jesteś może głodna lub spragniona ?.A tutaj masz koc na noc.Wziełem dwa,bo wiedziałem o tym że nic nie masz przy sobie

Michael zdjął plecak i usiadł pod drzewem. Rozmyślał o wyprawie. Patrzył jak Will troszczy się o Annę i jak inni towarzysze wyprawy szykują się do odpoczynku.

- Trochę boli mnie głowa. Ale to zaraz minie. Chętnie bym coś zjadła.
Po co idziemy w ogóle?

-Po dynamit chyba... tak mi powiedział Paulie.-odpowiedział Michael na pytanie Anny.

- Po co wam dynamit?

Napił się łyk wody po czym wyjął z plecaka broń na wypadek jakiegoś niespodziewanego zdarzenia. Spojrzał po kolei na wszystkich po czym nazbierał gałęzi na ognisko.

- By otworzyć właz. Chociaż Paulie myśli o czymś innym...

- Właz? Jaki właz? Tutaj?

- Myślałem, że wiesz skoro jestes tu tyle lat

-To jak Anno,jesteś głodna,spragniona chcesz może ten koc-spytał przerywając rozmowe.-Usłyszałem że boli cię głowa,jednak nie mam przy sobie żadnych tabletek.Jack powinien je mieć.Jak wrócimy na plaże pójdę z tobą do niego.

- Bardzo chętnie coś zjem, ostatnio nienajlepiej się czuje... O jakim włazie mówisz?

- Normalnym. Może jeszcze powiesz, że nie wiesz nic o niedźwiedziach polarnych, o dymie. Co?! - podkreślił słowo normalny

-A zwykły bunkier.Niestety zamknięty dość szczelnie.Próbujemy się do niego dostać już od dość dawna-mówił podając Annie pare owoców oraz butelkę wody.Spytał jeszcze raz-Chcesz ten koc,czy nie.Jeśli się niedobrze czujesz to koc by ci się przydał.

- Czekaj, czekaj. Pierwsze słysze o jakiś włazach. A co do dymy to mnie niedawno gonił... Chcę koc, czuję się jakbym miała gorączkę.